Film
12/09/13

Jako zagorzała wielbicielka Final Cut 7, narzędzia będącego prawdziwym kombajnem w dziedzinie nieliniowego montażu filmowego, z ogromnym entuzjazmem przywitałam wiadomość o możliwości przetestowania jego najnowszej wersji.

Final Cut Pro X niestety w ogromnej mierze różni się od swojego poprzednika. Zdecydowanym plusem jest bardzo uproszczona wersja interfejsu programu, który wygląda zachęcająco. Rozwiązania, z założenia bardzo intuicyjne, wymagają od użytkownika pewnej zmiany sposobu myślenia i dostosowania jej do pomysłu autorów programu.

Na tym niestety kończą się, w mojej opinii, plusy tego programu. W imię uproszczenia funkcjonalności i zwiększenia dostępności, program z profesjonalnego narzędzia dla montażystów, stał się okrojonym narzędziem dla każdego, kto lubi od czasu do czasu “pokręcić” coś swoim telefonem. Zniknęło wiele potrzebnych funkcji, z których najbardziej bolesną dla mnie zmianą jest odebranie możliwości zapisu pliku wyjściowego w formacie i rozmiarze, który nas interesuje. Pojawiło się w tym miejscu jedynie kilka najpopularniejszych rozszerzeń dostosowanych raczej do wyświetlaczy i możliwości tabletów oraz smartfonów, co jasno pokazuje, że Final Cut w najnowszym wydaniu nie jest narzędziem do zastosowań profesjonalnych.

 rozowa zebatka - tu jestes